Tak oto zamiast robić coś produktywnego w te ciepłe, wolne dni, dzięki naszym kochanym gimnazjalistom (powodzenia!), wzięło mnie na wywody i refleksje o własnym bycie. I zamiast tworzyć kolejnego bloga, który będzie kolejnym niewypałem, po prostu was pomęczę swoją melancholijną filozofią. Bez zbytnich, pamiętnikowych przedłużeń wstępnych - jestem chora, tak trochę umieram, ale jest lepiej. Dobrze, że jak jest wolne. Należę do wymarłego gatunku dzieci chcących chodzić do szkoły za wszelką cenę, nawet jeśli mdleją w gorączce. Ale przejdźmy do dzisiejszego tematu wywodów.
Ile razy zniecierpliwiony rodzic posłyszał od swego nienasyconego widokiem rozpieszczonych yorków albo goldenów w reklamie szczęśliwych rodzin dziecka "mamo, chcę pieska!"? Co ma zatem zrobić? Albo zachować zimną krew i odmówić, mimo płaczu, żalu i skowytu, albo - jak jest o wiele częściej - śladem innych rodziców powiedzieć dziecku znaną formułkę, jaką jest "piesek to odpowiedzialność, trzeba z nim wychodzić, opiekować się, karmić", na co dziecko z radością przystaje, po czym jadą na drugi koniec Polski by kupić yorka za 500zł z niesprawdzonej hodowli, który za miesiąc, chory, niepoprawny genetycznie, wyrośnięty, zaniedbany pielęgnacyjnie i nie do zniesienia, szczekający na wszystko i wszystkich, trafia do schroniska.
Kochany rodzicu, skoro do tego dopuściłeś, odpowiedz sobie szczerze - to twoja zasługa, czy dziecka, któremu głosisz reprymendy pod tytułem "Widzisz? Nie umiesz zajmować się psem, nigdy go nie dostaniesz!"?
Otóż to było logiczne, że twoje siedmioletnie dziecko nie da sobie rady z wymagającym, niepozornym, przez niewychowanie najgorzej na świecie zachowującym się terierem, mimo, że twój sąsiad tak wychwalał psa, a dzieci na placu zabaw do niego lgnęły jak ćmy do światła. Niestety, ten scenariusz powtarza się zbyt często, a ludzie są zbyt nierozważni by przystać na zmiany i coś z tej lekcji wynieść. Jednakże! To jasne, to wcale nie musiało się tak skończyć. Tak jest po prostu w 3.99999/4 przypadków.
Nie tylko takie scenariusze okrutne życie pisze dla tych cudownych zwierząt. Dajmy przykład - pan gospodarz szuka psa do "bronienia podwórka", do "mieszkania w budzie". To jasne. Wybierze owczarka niemieckiego, tego psa, co to przecież nic nie wymaga, a jest tak chwalony i idealny na wieś. Ups, błąd. Już po miesiącu pan gospodarz ma dość wsiowego Burka czy Azora, który zrywa się na najmniejszy szmer, zagryza kury, szczeka na przejeżdżające samochody i nie odpoczywa, wyjąc po nocach. W dodatku nie można go okiełznać, zaczyna śmierdzieć i brudzić, w jego pięknej niegdyś sierści robią się kołtuny i zbiera się brud. Zaczyna się bicie, zaczyna się lekceważenie, zaczyna się zabieranie jedzenia. O nie, pies nagle stał się agresywny! Dlaczego? Przecież był taki miły i puszysty szczeniak z niego! Na łańcuch, do końca życia! O, zdechł.. ciekawe dlaczego.. no ale to przecież tylko pies. Będzie nowy.
Aha.
To, proszę państwa, jest polskie podejście do psów. Pies w oczach polaczków jest bytem niższym, ubieranie go to "wiocha", sprzątanie po nim to wstyd, a bronienie ich to powód do naśmiewania się. W gruncie rzeczy, połowa właścicieli wcale nie powinna ich mieć, a i tak zdarza się, że dziesięcioletnia dziewczynka, mająca dwa yorki, chce jeszcze jednego pieska, podczas gdy nie umie zająć się tamtymi. Co się dzieje? Dostaje go.
Irytacja. Gniew. Pauza..
Dlaczego mnie to tak dotyka? Może dlatego, że od 9 lat czekam na psiaka, w małym palcu mam wiedzę o każdej rasie, o żywieniu, szkoleniu, wychowaniu. Obcuję z psami i innymi zwierzętami jak z ludźmi - a może i lepiej.. ? Tylko zwierzęta pozwalają mi się otworzyć. Tak, mam drobne problemy psychiczne. Jestem osobą zamkniętą w sobie, nieco dziką. Według psychologów ja nie powinnam - ja muszę mieć przy sobie zwierzę. Nie jestem samotnikiem i cierpię długo w samotności. Ileż osób się zdziwiło, że w życiu miałam tylko jednego kundelka i to ledwo dwa miesiące, co zresztą wyżłobiło mi tak głębokie rysy w pamięci, że do dziś pamiętam każde jego drgnięcie. Tak, mam kota. Ale czym jest kot przy psie? To są zupełnie inne gatunki, mają inne podejście do człowieka. Mama już nie chce słuchać, kiedy zaczynam opowiadać o psie. Kiedyś była wymówka, że jestem za młoda - jasne, jak każde dziecko, chciałam pieska. Ale nie dlatego, że ładny. Dlatego, że oprócz kontaktu z nimi niczego w życiu nie pragnęłam i nie pragnę. Teraz wymówką jest brak pieniędzy i kot w domu. Wiem jednak, że to drugie to marny stereotyp, którego wszyscy się trzymają. Brak pieniędzy? Choć marzę nieskończenie o wielkim, kudłatym owczarku, przygarnięcie trójnogiego przybłędy z ulicy byłoby dla mnie szczytem marzeń.
Siedzę, odpowiadam na pytania. Dyskutuję na forach. Chłonę informacje o rasach jak wiecznie sucha gąbka. Instynktownie uczę się na pamięć jadłospisów, metod na szkolenie. Uchodzę za psiarę - to tu, to tam. Psiarę bez psów, która odpowiada jakby pracowała przy dziesiątkach czworonogów. Płaczę, kiedy widzę "oddam psa". Gwiazdka, urodziny, spadająca gwiazda, równa godzina. Jedno życzenie. Po tak długim czasie można zwątpić.
Nie. Nie wierzę już, że będę go mieć. Skoro Bóg do tej pory mi nie zesłał psiego anioła w posiadanie, nie zasługuję na niego. Cuda się nie zdarzają.
Dziękuję, dobranoc.
Irytacja. Gniew. Pauza..
Dlaczego mnie to tak dotyka? Może dlatego, że od 9 lat czekam na psiaka, w małym palcu mam wiedzę o każdej rasie, o żywieniu, szkoleniu, wychowaniu. Obcuję z psami i innymi zwierzętami jak z ludźmi - a może i lepiej.. ? Tylko zwierzęta pozwalają mi się otworzyć. Tak, mam drobne problemy psychiczne. Jestem osobą zamkniętą w sobie, nieco dziką. Według psychologów ja nie powinnam - ja muszę mieć przy sobie zwierzę. Nie jestem samotnikiem i cierpię długo w samotności. Ileż osób się zdziwiło, że w życiu miałam tylko jednego kundelka i to ledwo dwa miesiące, co zresztą wyżłobiło mi tak głębokie rysy w pamięci, że do dziś pamiętam każde jego drgnięcie. Tak, mam kota. Ale czym jest kot przy psie? To są zupełnie inne gatunki, mają inne podejście do człowieka. Mama już nie chce słuchać, kiedy zaczynam opowiadać o psie. Kiedyś była wymówka, że jestem za młoda - jasne, jak każde dziecko, chciałam pieska. Ale nie dlatego, że ładny. Dlatego, że oprócz kontaktu z nimi niczego w życiu nie pragnęłam i nie pragnę. Teraz wymówką jest brak pieniędzy i kot w domu. Wiem jednak, że to drugie to marny stereotyp, którego wszyscy się trzymają. Brak pieniędzy? Choć marzę nieskończenie o wielkim, kudłatym owczarku, przygarnięcie trójnogiego przybłędy z ulicy byłoby dla mnie szczytem marzeń.
Siedzę, odpowiadam na pytania. Dyskutuję na forach. Chłonę informacje o rasach jak wiecznie sucha gąbka. Instynktownie uczę się na pamięć jadłospisów, metod na szkolenie. Uchodzę za psiarę - to tu, to tam. Psiarę bez psów, która odpowiada jakby pracowała przy dziesiątkach czworonogów. Płaczę, kiedy widzę "oddam psa". Gwiazdka, urodziny, spadająca gwiazda, równa godzina. Jedno życzenie. Po tak długim czasie można zwątpić.
Nie. Nie wierzę już, że będę go mieć. Skoro Bóg do tej pory mi nie zesłał psiego anioła w posiadanie, nie zasługuję na niego. Cuda się nie zdarzają.
Dziękuję, dobranoc.
Moi rodzice nigdy nie zgodzili się na pieska dla mnie, jedynie dla mojej siostry. :( Teraz już jest stary i niestety niedługo jego życie się skończy. :(
OdpowiedzUsuńja kiedyś trułam moim rodzicom non stop i w końcu miałam psa... Fakt faktem moja mama się zlitowała bo suczka miała zostać zabita czy coś w tym stylu i uratowaliśmy ją. Głowa do góry :)
OdpowiedzUsuńEch... Niestety, należę do tej grupy kochanych gimnazjalistów, powodzenie się przydało. ;p Co do notki... Zgodzę się z Tobą, ale tak niecałkowicie. Jasne, w wielu przypadkach jest dokładnie tak, jak opisałaś. Ale w moim otoczeniu jest wiele osób, które zupełnie inaczej się zachowują. Pies mojej przyjaciółki mieszka u jej babci, ale wybudowali mu tam apartament - i to dosłownie - buda niczym dom. ;p Moi sąsiedzi(kilkoro) - są totalnie zbzikowani(w pozytywnym sensie) na punkcie swoich psów i traktują ich niczym rodzinę królewską. W mojej miejscowości w zimie co drugi pies chodzi w ubrankach. ;p A pies mojej babci(owczarek niemiecki właśnie - co prawda niestety zdechł już ze starości)mieszkał na wsi i było mu tam bardzo dobrze. Biegał sobie po podwórku - jasne, że czasem zdarzyło się mu coś zbroić, ukraść jajko ew. coś innego, ale w końcu to tylko pies! Z czasem się nauczył. Psy sąsiadów też żyją sb bez łańcuchów i mają się świetnie, więc nie można tak przekreślać większości właścicieli psów. Musiałaś chyba trafić na tych złych przedstawicieli. Jest mi ciebie niewyobrażalnie szkoda. Ja też chciałam mieć zwierzątko, ale zawsze były jakieś wymówki - jesteś za mała, siostra już miała dużo zwierzątek, masz za mało czasu, pomyślimy, jak skończysz szkołę muzyczną. W końcu się z tym pogodziłam, ale ty jesteś w wyjątkowej sytuacji. Mam nadzieję i wierzę, że dostaniesz psa, a cuda się zdarzają - częściej niż myślisz. ;) Nigdy nie wątp, a kiedyś się uda.
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę przede wszystkim ! Zgadzam się z tym co napisałaś o podejściu polaków i to bardzo boli. Sama mam psa od 8 lat kundelka i nie wyobrażam sobie życia bez niego to jest część rodziny. Mam również kotkę i doskonale się dogadują po mimo głupiego stereotypu. Każdy pyta się czy się nie gonią itp. A oboje się bardzo lubią i kochają się bawić biegać po domu itp. więc całkowicie nie rozumiem tego stereotypu. Odkąd Kociambra przyszła do naszego domu mój pies ma co robić (bawić się z nią). :D
OdpowiedzUsuńPsinę na pewno będziesz miała jak kiedyś zamieszkasz na swoim a skoro tak uwielbiasz psy to czemu nie zgłosisz się na wolontariat do schroniska ? przynajmniej w ten sposób miałabyś je przy sobie w pewnym sensie.
Matura, oj tak bardzo się nią stresuje ale już po codziennych korkach z matmy powoli mi przechodzi ten stres. Za to zaczynam się stresować maturą z polskiego. >.< Ale muszę to zdać !
Pozdrawiam
http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/
To podobnie jak ja z kotami, od dziecka czekałam na kociaka, ale mój ojciec się nie zgadzał. Potem niepewna sytuacja mieszkaniowa wykluczała posiadanie zwierzątka. Upragnione futro pogłaskałam więc dopiero trzy lata temu. Na Ciebie też przyjdzie czas, na pewno :)
OdpowiedzUsuńbywa ;c
OdpowiedzUsuńJa błagałam rodziców, błagałam i po kilku latach wyprosiłam... a potem tego żałowałam, bo pies to nie zabawka, tylko jednak obowiązek... Chyba nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńZgadam się z autorką do części z tymi 3.99999/4 przypadków. Niestety drugi opisany przypadek to zdarzenie już marginalne. pies nie zagryzie kury chyba ze jest głodzony. Opisane zjawisko na szczęście staje się coraz rzadsze.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w osiągnięciu marzeń
P.S. Jako, że autorka jest osobą młodą, poradzić mogłabym jej 1 ważną rzecz. Autorko, zawsze znajdzie się ktoś, kto ma lepiej, więcej pieniędzy czy jest bardziej lubiany. Porównywanie się do takich osób budzi zazdrość i niepotrzebna zawiść oraz oczywiście (a co najważniejsze - psuje humor). Zamiast narzekać ze nie ma się tego, czy owego, warto odpowiedzieć sobie na pytania, co takiego ja mam? Co udało mi się osiągnąć? Wystarczy docenić wszytko to co się posiada, ludzi których się zna. Są ludzie którzy mają zdecydowanie mniej, a żyją. Zamiast więc przeżywać kolejne dramaty (aczkolwiek wybaczam je ze względu na wiek autorki) lepiej pielęgnować obecne wartości.
Życzę bardziej optymistycznych wpisów (rozumiem wiek buntu i wszystkiego na nie). A za marzeniami gonić jak tylko nadarzy się możliwość a nie narzekać, że jeszcze są nie do spełnienia
Hejka ;3
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc też lubię chodzić do szkoły, a już zwłaszcza teraz, gdy zostały mi tylko dwa miesiące do końca podstawówki wolałabym nie ominąć żadnego dnia. W mojej szkole codziennie dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy i choć uczyć nigdy mi się nie chce, to kocham spędzać czas z moimi znajomymi, a tam spotykam ich najczęściej :)
3.99999/4? No bez przesady! Znam pełno rodzin, które są zadowolone z posiadania zwierzaka i potrafią się nim zaopiekować. I to nawet dużo, dużo więcej niż tych, którzy oddają pieski do schroniska, bo nie idzie im opieka nad nimi... Właściwie znam tylko taką dziewczynę, która mało interesuje się swoim kundelkiem. Pozostałe dwadzieścia osób radzi sobie świetnie.
Nie tylko Polacy mają takie podejście, różne takie sytuacje można spotkać na całym świecie. :P
W jakimś stopniu zgadzam się z twoją opinią, ale raczej mam odmienne zdanie na ten temat. Bardzo często psy są porzucane, ale jednak nie aż tak często. Co nie zmienia faktu, że chce mi się płakać, gdy słyszę o takim czymś ;____;
Cuda się zdarzają. Jeśli nie teraz to za 10 lat. Nie możesz się poddawać, bo z takim podejściem za wiele nie zdziałasz ;)
;***
Hej:) Niby taki błahy temat, ale to jest dosyć ważne dla człowieka. Ja miałam kiedyś psa, którego uwielbiałam,ale niestety potrącił i w ten sposób zabił kierowca prowadzący samochód:( Płakałam itd. Nadal chcę psa, ale rodzice są anty nastawieni do tego. Tez już nie liczę na to, że się zgodzą:/
OdpowiedzUsuń* łee, jestem taką sklerozą że od odejścia z w94 nie pamiętam nawet twojego imienia:( *
OdpowiedzUsuńMówiłam do Ciebie Carly i tak mówić będę. Boże, nie wiesz jak się czuję czytając twój wpis. Jakbyś czytała mi w myślach, opisywała moje głupie, bezwartościowe życie. WSZYSTKO przeżywasz tak jak ja. Również marzę o psie, o czworonogu któremu mogłabym się wtulić w sierść, wypłakać się. Nie mam obecnie żadnej osoby której powierzyłabym sekrety. Albo pogadała. Powiedziała słówko. Moja "BFF" okazała się fałszywą przyjaciółką. "Mama to najlepsza osoba na świecie" - a właśnie że nie!
Dwa lata temu dostałam szczeniaka od cioci ze wsi, bo jej się urodziły 4. Nikt nie wie jak się czułam! To takie uczucie... że to KTOŚ dla kogo żyjesz, z kim mogłabyś spędzić resztę życia. Nazwałam go Andy(był chłopcem). Rano o 7 budziłam się, biegłam na dwór bez śniadania i się z nim bawiłam. On też mnie uważał za najważniejszą osobę na świecie, kochał mnie. Może wyda się to dziwne ale sama to czułam. Tydzień później bez mojego pozwolenia mama zabrała go z powrotem do cioci. Bo tak. Bo nasza suczka którą mamy przez 6 lat bała się go (dziwne, on był małym kundelkiem a ona wysokim wyżłem węgierskim), kiedy do niej przychodził to uciekała z kojca, była o mnie zazdrosna. Ale ja jej WCALE nie kocham. Jest zazdrosna i łasi się tylko gdy ktoś albo coś się do mnie tuli lub przebywa przy mnie. Tak to ignoruje mnie w zupełności.
OdpowiedzUsuńOpowiem dalej; zabrała go pod koniec sierpnia. Prosiłam cały wrzesień, połowę października aby tam pojechać i go odwiedzić - u cioci na wsi to jedyne miejsce które kocham i gdzie czuję się na prawdę wspaniale - ale mama nie, bo "Bo to, bo tamto". W końcu pewnego dnia w niedzielę, kiedy byłam u siebie w pokoju do mamy zadzwonił telefon. Pobiegłam żeby podsłuchać rozmowę, lecz mama zamknęła się w łazience. Wszystko jednak doskonale słyszałam. Trzy słowa mojej cioci zostały mi na zawsze w pamięci, ten najgorszy moment. "Andy został przejechany". Stałam tam jak zamurowana, nie wiedziałam co zrobić. Po rozmowie mama otworzyła drzwi i zdziwiona zobaczyła mnie przed nimi. Chciała mnie przytulić, ale ja odepchnęłam ją i pobiegłam do pokoju, rzucając się na łóżko. Wiecie jakie to uczucie, tracąc kogoś dla kogo żyłaś, kogoś kto robił cię szczęśliwą i nie pozwalał ci sie smucić?! Chciałam umrzeć. Odejść z tego okropnego świata, obrazić się na Boga który zabrał mi szczeniaka. Do tej pory nikt mnie nie pocieszył, nie zmienił tej szarej strony świata którą widze tylko ja.
OdpowiedzUsuńCodziennie wracając do szkoły patrzę w stronę lasu w nadziei, że Andy nie umarł, że chciał mnie odnaleźć. Dlaczego jeśli on umarł nie mogę mieć innego szczeniaka ze schroniska - bo rasowce to wypieszczone kundle - przecież potrafię się nim zająć! KAŻDA osoba która mnie zna, jest ze szkoły, od znajomych, z rodziny, mówi, iż psy wspaniale mnie rozumieją i wygląda jakbym była jedną z nich czy jakimś łącznikiem pomiędzy światem ludzi a psów. Przepraszam za powtórki, błędy ort. i interpunkcyjne, ale ja się nie staram w takiej sytuacji, chcę żebyś tylko wiedziała jak się czuję!
OdpowiedzUsuńW twoim przypadku jest zupełnie inaczej, ty możesz np. chodzić do schroniska i wyprowadzać psy a ja jak spytalam sie o to taty, to odpowiedział "Zupełnie ci to niepotrzebne, schronisko jet na drugim końcu sąsiedniego miasta, a poza tym mamy już psa.". "Ale tato, nie rozumiesz, że się z nim nie dogaduję, między nami jest jakaś bariera której nie potrafię zlikwidować, a spacer dla bezpańskiego psa coś bardziej wartościowego niż cokolwiek. Tato! One potrzebują kogoś takiego jak ja!". Tata nic nie odpowiedział. Moich próśb i modlitw Bóg w ogóle nie słucha, choć proszę go dniami i nocami. Nie wiem co już zrobić. Na prawdę nie zasługuję na WŁASNEGO czworonoga?! :( Wszystkim wydaje się, że ja taka super otwarta, przyjacielska i zawsze wesoła, ale taka na prawdę nie jestem. Może tak robię, aby nie zasmucać innych, udawać wiecznie szczęśliwą (?)
OdpowiedzUsuń~ Z pozdrowieniami, smutna, zamknięta w sobie Anonimowa Osoba.
P.S. przepraszam, że się tak rozpisałam. PROSZĘ, odpisz na mój komentarz :(
A jeśli chodzi o te wyprowadzanie psów ze schroniska, to zawożenie mnie nie byłoby żadnym problemem, brat chodzi do sąsiedniego miasta na różne zajęcia, a ja na żadne. I nie jestem żadną 10cio latką, tylko gimbusem, żeby było jasne :3
OdpowiedzUsuńMam 19 lat i nigdy nie miałam psa, a od kilku tygodni zanosi się na to, że jednak go będziemy mieć. Mama naprawdę go chce, a tata, o dziwo, nie ma nic przeciwko niemu, choć przez parę ostatnich lat było inaczej. Skoro u mnie się udało, to i u ciebie w końcu się uda! :)
OdpowiedzUsuńGdy czytam twój post widzę, że naprawdę zasługujesz na psa i powinnaś go mieć. Ironią jest to, że psy jednak zazwyczaj mają ci którzy właśnie nie powinni... No cóż, mam nadzieje że jednak w końcu uda ci się zdobyć wymarzonego zwierzaka :3. Ja swojego psa mam od kilku lat, rok temu wzięliśmy od sąsiada szczeniaka, który był jego synem (w sensie mojego psa, nie sąsiada xD) jednak zachorował i zdechł :c Weterynarz przyjechał za późno... niby wciąż mam jednego psa ale bez niego i tak jest trochę pusto...
OdpowiedzUsuńskąd ja to wszystko znam, szkoda że blog już zamknięty, ludzie, musicie się nauczyć ze pies to nie zabawka - to obowiązki!
OdpowiedzUsuń